Ogłoszenia Szczecin, Ogłoszenia Praca Szczecin

- Sprawdzamy, czy lekarze z tamtejszej kliniki położniczej nie doprowadzili Narodowego Funduszu Zdrowia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem z tytułu refundacji kosztów usług medycznych - poinformowała Małgorzata Wojciechowicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Na początku kwietnia "Gazeta" ujawniła, że to Fundusz złożył doniesienie do prokuratury. Oszacował bowiem, że w latach 2006-2007 w Schwedt urodziło się ponad 400 polskich dzieci. Problem w tym, że w Polsce za fizjologiczny poród NFZ płaci szpitalowi ok. 1 tys. zł (z opieką nad noworodkiem 1,8 tys. zł). Taki sam poród w Niemczech to już ok. 1,5 tys. euro. A koszt cesarki - nawet 3 tys. euro.

Fundusz tłumaczy, że Polki mogą rodzić w innych krajach, ale tylko w sytuacjach nagłych.

A, zdaniem urzędników NFZ, porody w Schwedt nie były nagłe, tylko planowane. Kobiety wybierały tamten szpital, bo były kuszone reklamami. Placówka zatrudniła nawet polskich lekarzy. Matki celowo przyjeżdżały tam rodzić, a twierdziły np., że poród zaczął się, gdy robiły zakupy w tamtejszym centrum handlowym.

Jak dowiedziała się "Gazeta", teraz Fundusz rozesłał do kobiet listy, w których prosi o opisanie okoliczności, w jakich trafiły do niemieckiej kliniki. Małgorzata Koszur, rzeczniczka NFZ, przyznała jednak, że Fundusz nie może żądać takich opisów, a jedynie o nie poprosić. Nie ma prawa zmusić kobiet do odpowiedzi.

Sprawa jest poważna, bo niemiecki szpital upomina się o ponad 250 tys. euro za porody. A NFZ nie chce płacić. Procedura jest taka, że szpital wystawia faktury niemieckim kasom chorych (najwięcej brandenburskiej AOK). Te płacą, a później domagają się zwrotu od polskiego płatnika.

Dyrektor delegatury AOK we Frankfurcie nad Odrą poinformował w kwietniu, że także AOK wystąpiła do sądu przeciwko właścicielowi szpitala w Schwedt i jednemu z lekarzy, który miał zachęcać pacjentki do przyjazdów.

Od czasu nagłośnienia sprawy liczba porodów w tamtejszej klinice spadła. Od października do marca urodziło się tam tylko kilkanaścioro polskich dzieci.

Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin